piątek, 28 sierpnia 2015

Czy domowe sposoby mają prawo działać – jajka

Dzisiejszy bohater - białko jaja
Skład białka podręcznikowo to 87,9% wody, 10,6% białka, 0,9% węglowodanów i tylko 0,6% substancji mineralnej.
Woda jak woda, zgrubnie każdy wie, jak bardzo jest skórze i włosom potrzebna, nie tylko do względnie dobrego wyglądu, ale przede wszystkim, żeby spełniały swoją życiową funkcję. Węglowodanów w białku niewiele, podobnie z substancją mineralną.

Przyjrzyjmy się najciekawszemu - białkom w tym białku ;)
Białek w białku jaja jest więcej niż w np. surowicy ludzkiej. Lwia część - ponad połowa - to owoalbumina (albuminy to przy okazji białka występujące w naszym osoczu i tkankach: wiążą duże ilości wody, zapewniają prawidłowe ciśnienie osmotyczne i pełnią funkcje transportowe).
Układy dążą do wyrównania stężeń, białko nałożone na skórę będzie zatem ,,wyciągać” wodę z naskórk i tym samym ściągać i napinać cerę. Perspektywa miniliftingu z lodówki wydaje się być kusząca.

Bardzo ciekawą cechą obecnych w białkach jaj konalbuminy, lizozymu  i awidyny jest działanie bakteriostatyczne. Lizozym to ten sam enzym, który odpowiada np. za to, że twarde sery nie fermentują. Nawet ogrzewany do niemal 100oC zachowuje swoją aktywność, niszcząc wiązania w ścianach komórkowych bakterii  (cały czas trwają badania nad jego szerszym zastosowaniem w charakterze naturalnego konserwantu).
Do tego dorzucamy cystatynę – która działa przeciwzapalnie. Czyżby idealny zestaw dla cery dotkniętej trądzikiem? Podejrzewam, że tak – zabija bakterie, ale robi to dość delikatnie, naturalnie, z niewielkim niebezpieczeństwem podrażnienia.

Pora jeszcze na owomucynę – to ona odpowiada za właściwości emulgujące całego białka i jego zdolność do tworzenia piany. Czynniki emulgujące potrafią przenieść łój i tłuszcz do wody, którą zmywamy twarz, czego grzech nie wykorzystać chcąc dogłębnie oczyścić pory skóry.

Podsumowując, po nałożeniu jajka na skórę spodziewamy się działania:
-ściągającego
-antybakteryjnego
-oczyszczającego pory
-myjącego


Jak się ma do tego praktyka?
W przybliżeniu tak, że nie wiem, czy kiedykolwiek kupię gotową maseczkę oczyszczającą do twarzy ;) Trądziku od kilku lat w zasadzie nie mam poza sezonowymi wysypami w stresie - więc o działaniu antybakteryjnym pisać nie mogę. Za to sam wygląd cery najprościej opisać słowem ,,Photoshop". Pory zwężone, a skóra napięta i matowa. Białko również dobrze myje i radzi sobie z moim dziennym makijażem. Jedynym mankamentem jest dla mnie to, że suche policzki domagają się po takiej maseczce/myciu jeszcze olejku, ale domagają się go w sumie po każdym myciu, więc... po porstu polecam spróbować ;)

Polecam też do poczytania źródła do dzisiejszego wpisu: 

wtorek, 11 sierpnia 2015

Silikon vol. II tj. Co zrobić z silikonowym kosmetykiem, który się nie sprawdza

Zarówno w przypadku silikonowych baz jak i serów do włosów zwyczajowo powtarza się, żeby nie przesadzać z wydawaniem na nie pieniędzy, bo silikon to silikon i tak czy siak będzie działać tak samo. Nieprawda to jednak wierutna (nie widziałam jeszcze żadnego kosmetyku siloksanowego bez nie-krzemoorganicznych dodatków, które potrafią dość mocno wpłynąć na zachowanie całości kosmetyku), siloksany również potrafią się różnić i to jak, choćby lepkością, o której poprzednio pisałam. Ach, no i niezbyt ścisłe kryterium, a dla mnie akurat najistotniejsza to sprawa– znam takie, co nie pasują mi i już. Podejrzewam, że aż tak samotna w tym niedopasowaniu osobowym z jednym czy drugim serum nie jestem. Co z tym specyfikiem zrobić, jeśli nie nałożyć na siebie?

Najprościej spróbować i tak nałożyć takie, jak jest– ale na inną część ciała. Serum do włosów jest słabe? Może sprawdzi się jako baza pod makijaż? A może to baza nie odpowiada skórze nawet raz na rok, za to zadowoliłaby włosy?

Pierwszy sposób, co by nie mówić, wymagał trochę szczęścia. Można spróbować czegoś nieco bardziej pewnego – siloksanowe kosmetyki dość szybko zasychają dając relatywnie trwałą i przyjemną w dotyku (tj. niezbyt śliską warstewkę), która chroni przed odparowaniem wilgoci. Czyli wprost wymarzoną dla kremu do rąk na dzień. Większość 'zbyt śliskich' lub 'zbyt tłustych' kremów po dodaniu (już na rękę) małej porcyjki silikonu zaczyna bardziej przystawać swoją konsystencją do pracy manualnej.
Przyznam też szczerze, że nie przepadam za wykonywaniem wielu czynności domowych w rękawiczkach i używam ich tylko czasem przy kontakcie z silniejszymi środkami. Za to już zwykła woda z płynem lub sodą/boraksem niesamowicie wysusza moje ręce – często smaruję je więc po prostu silikonowym serum chwilę przed porządkami i ręce są już po nich w o wiele lepszym stanie niż pozbawione tej ochrony. To jest sposób, którym mogę przehulać każde ilości nielubianego serum.

Silikony całkiem nieźle rozpuszczają olejki eteryczne (spora zawartość terpenów mających rozmaite grupy funkcyjne). Na bazie silikonowego serum da się z powodzeniem przygotować coś na odstraszenie komarów. Nakładanie czystego olejku na skórę, mimo że skuteczny jest wówczas znacznie bardziej, co większych wrażliwców może podrażniać, no i trudniej go wówczas równomiernie rozprowadzić. W wodzie nie rozpuszcza się wcale, natomiast rozpuszczony w oleju ma tłustą konsystencję, której wielu ludzi latem nie znosi. Jeśli jednak wpuścić kilkanaście kropli do silikonowego serum – odstraszacz spełnia swoją funkcję, rozprowadza się łatwo, a skóra jest sucha w dotyku. Polecam olejek eukaliptusowy – zwykle wracam z lasu do domu mając na sobie przynajmniej ze dwa kleszcze, w tym roku – jak dotąd nic.

Silikonowe serum lub baza są superproduktem do szybkiego ,,wypastowania” butów. Zarówno jeśli chodzi o połysk jak i o ochronę. Efekt nieco inny niż uzyskuje się za pomocą pasty, ale serum już nie raz uratowało równomierny kolor moich skórzanych butów przy kontakcie z rozmaitymi chemikaliami. Podejrzewam, że jest też w stanie co nieco zmniejszyć przemakanie. Moze się też przydać do innych skórzanych (i nieskórzanych) przedmiotów, żeby co nieco poprawić ich wtgląd lub o prostu nabłyszczyć.

Robicie może mydełka albo świeczki w różnych kształtach? Przed wlaniem do formy spróbujcie przesmarować ją cieniutko serum albo bazą. Moje mydełka są po takim potraktowaniu znacznie bardziej skore do opuszczenia foremki (nawet jeśli jest to tylko przycięta butelka po napoju).


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Silikon – sojusznik czy wróg publiczny nr jeden?

Pozwolę sobie mniej skupić się na tym, co napisali inni i co w kosmetycznej blogosferze siedzi od dawien dawna.
Są hydrofobowe, i niezbyt lotne, tworzą więc na skórze warstewkę chroniącą przez utratą wilgoci. Zresztą, nie tylko na skórze – hydrofobowość i zdolność tworzenia warstw sprawia, że nie gardzi się nimi w chemii budowlanej (farby) i wszelakim przemyśle (smary i środki czasowej ochrony przed korozją).

To, co najczęściej widzimy w kosmetykach to alkilosiloksany. Wzór owych substancji, to coś w ten deseń (na obrazku dimethicone):
źródło obrazka: Wikipedia

Wzór jest bardzo ważny. Widzicie znaczące ,,n”? Oznacza, że ten fragment w nawiasie powtarza się pewną ilość razy. Dostępny w handlu dimethicone jest w pewien sposób scharakteryzowany – średnią wartością ,,n”, albo tym, ile % produktu stanowi związek o konkretnym, opisanym cyferką ,,n”. Może być też opisany przez lepkość produktu – bo lepkość jest z ''n” dość mocno związana.

Odejdźmy na chwilę od rozważań, co jest dobre w kosmetykach, a co nie. Zapomnijmy też o tym, że związki krzemoorganiczne zawarte w kosmetykach nie są wyciśnięte ze świeżej pomarańczy tylko otrzymane w wyniku katalizowanej reakcji chemicznej. Jakie właściwości mają alkilosiloksany i czy ich wykorzystanie w kosmetyku jest warte świeczki?

Rozłóżmy pewne kontrowersje na czynniki pierwsze

Na początek dwie, bo głównie tego typu opinie wiszą i straszą.

-ale to jest blokada utrudniająca skórze oddychanie!

,,Oddychanie skóry” to chętnie stosowany skrót myślowy. Oddzielmy go od oddychania sensu stricte. Wymiana gazowa zewnętrzna u człowieka, czyli życiodajne oddychanie powietrzem, ma miejsce w płucach. Kropka.
Nikt jednak nie odmawia skórze jej wielkiego znaczenia. Termin 'oddychanie skóry” jest o tyle ważny, że zakłada, nie wchodząc w nadmierne szczegóły, regulację temperatury przez wydzielanie potu i pewnych substancji z tymże potem właśnie. Skóra przyjmuje także różne substancje, w tym wiele szkodliwych dla zdrowia.
Nakładając na skórę emolienty zawsze zmieniamy nieco jej funkcjonowanie w porównaniu do stanu po umyciu wodą i nie aplikowaniu niczego. Czasem jest to zmian dająca duży komfort – zapobiegająca wysuszeniu, czyli odparowaniu wody z naskórka. Cienka, 'kosmetykowa' ilość emolientu nie zakłóca w znaczącym (a i zauważalnym) stopniu termoregulacji. Za to jeśli chodzi o 'szczelność bariery' alkilosiloksanowej w porównaniu z barierą oleju lnianego, sprawa po miesiącu
przedstawia się tak (wprawdzie na 'prawdziwym' naskórku zachowa się to wszystko nieco inaczej, ale ogólnie pewne sprawy i na tym prostym teście da się zauważyć.):

lewa – olej wrzucony na 1ml wody, prawa – pozostałości cyklopentasiloksanu na 1 ml wody

wynikałoby, że warstewką bardziej blokującą jest zimnotłoczony olej lniany. Po prawej stronie nie pozostało śladów wody, jedynie warstewka pozostawiona przez cyklopentasiloksan. Wprawdzie na 'prawdziwym' naskórku zachowa się to wszystko nieco inaczej, ale ogólnie pewne sprawy i na tym prostym teście da się zauważyć. Pamiętajmy, to ani plus ani minus tylko cecha.

-ale to zmywa się dużo trudniej niż oleje!

To prawda. Te 'odparowujące' parują niestety dość wolno, a również tworzą warstwy, które ciężko zmyć. Alkilosiloksany są chemicznie bardzo bierne, co bywa atutem, ale nie jeśli chodzi o łatwe zmycie. Są hydrofobowe, często oleofobowe, ogółem z obecnymi środkami myjącymi mniej 'współpracujące' niż oleje, szczególnie, że tworzą powłoczkę o większej odporności mechanicznej na starcie. Postarajmy się jednak również potraktować to jako cechę, nie minus.


Zatem co, droga na skróty do nieskazitelnej cery i cudownych włosów?

Słyszę to sporo razy, ale... serio, serio?
Bo tu akurat właściwości silikonów często wskazywałyby na coś przeciwnego.

Nieszczęsna lepkość. Bardzo związana z ilością powtarzających się fragmentów (sprawa ,,n” we wzorze”) - potrafi strasznie utrudnić aplikację. Dimethicone potrafi być zarówno przyjemnym 'olejkiem' jak i wnerwiającym 'tępym' smarem i 'gumowatym' ciałem półstałym. Dzięki tej niezbyt fantastycznej właściwości, jaką jest duża lepkość, potrafi też, o czym czasem chcielibyśmy zapomnieć, utrudnić rozczesanie włosów i potęgować na dłuższą metę ich plątanie. Ręka w górę, kto w swoim życiu kupił 'uniwersalne' serum silikonowe do włosów, bo 'to tylko silikon' i doświadczył brutalnego rozczarowania stanem końcówek?

Totalnie inny charakter warstewki. Po pierwsze – po zastosowaniu, rozprowadzeniu i przyschnięciu w dotyku jak cienka gumowata powłoczka. Jednocześnie, powłoczka, która trochę zachowuje swój kształt, a jednak jest przy tym dość podatna na jego zmiany pod wpływem otoczenia. Nazywa się to lepkosprężystość i pozwala np. wypełnić zmarszczki i przytuszować pory skóry, jednocześnie ,,pracując” razem z twarzą (lub włosami)
Powłoczka jest jednak naprawdę hardcore'owo nieskłonna do reakcji chemicznych i modyfikacji powierzchniowych. Dimethicone, zwany chętniej w języku chemików PDMSem, modyfikowany bywa m.in. za pomocą laserów, jonów i rodników obecnych w plazmie czy promieniami UV z dodatkiem ozonu. Robi się złowrogo, jeśli chodzi o zmycie. I jest złowrogo, bo większość osób silikony przy częstszym użyciu zapychają i problem ustępuje, kiedy nie ma ich na cerze dobrych kilka dni.

Co jest za to ciekawe - silikony nie wykazują wcale aż tak znowu wielkiego powinowactwa do naszej skóry i włosów – czynnie znajomość tego faktu poznali śmiałkowie, którzy odkryli cyklopentasiloksan w swoim kremie do twarzy i doświadczyli rolowania się pod palcami. Lub niekompatybilności bazy z podkładem. I to jest właśnie to, co pomaga 'ściągnąć' alkilosiloksany z twarzy i włosów – łój w dużej mierze składa się z tłuszczy – tymczasem silikony są mniej lub bardziej oleofobowe*.
Oleofobowość widać fajnie na tym zdjęciu:

żółte wszechobecne to olej rzepakowy, cyklopentasiloksan to bąbelek na dole po prawej, słoiczek jest ze szkła. W dużym uproszeczeniu szkło jest hydrofilowe. Silikon, nie będący ni hydrofilowy ni oleofilowy, zwinął się w kuleczkę, żeby mieć jak najmniejszą powierzchnię styku z nimi dwoma :)


(Zbyt) osobiste podejście?

Moda na personalizację fajna jest i zawsze będę jej kibicować (tutaj również). Jeśli przyda się kosmetyk:

-tuszujący brak powalającej gładkości tu i ówdzie
-wodoodporny
-nie rozpływający się
- z opcją pewnej ochrony mechanicznej

dlaczego by nie?

Ja tam silikonów używam. Piszę tego posta ze śladami zbrodni, tfu!, silikonów na rękach. Szczególnie często potrzebuję kremu do rak z silikonem – musi szybko zastygnąć i zostawić ręce suche, nieplamiące, nielepkie, nieśliskie (mam też drugi, bez silikonów i najeżony olejkami, na noc i na chwile bezruchu).
Nieszczególnie ubolewam też, jeśli alkilosiloksan jest w odżywce do włosów i raz na tydzień serwuję – bo ich potrzebom i dobremu wyglądowi bardzo to odpowiada.
Sezonowo, szukam emulsji z filtrem i samoopalaczy zawierających ten składnik. Szczególnie w samoopalaczach bardzo, bardzo polecam. Stopień upierniczenia ciuchów i nierównego rozprowadzania maleje aż miło.
Unikam w kremach do twarzy. Staram się nie mieć ciężkiej ręki do serum do włosów.
Z bazą pod makijaż zdarza się poszaleć, ale mam ją na twarzy średnio raz na rok.



Jak jest u Was?  


Przygotowując, czytałam i zerkałam na między innymi TO, TO, TO i TO - gdyby ktoś chciał zerknąć i poczytać więcej