poniedziałek, 16 maja 2016

Co to właściwie jest ,,łagodny szampon"?

Łagodny szampon, mycie włosów łagodnym środkiem, łagodne detergenty, czy wreszcie dalej: szampon do codziennego stosowania. Co kryje się pod tym pojęciem? Dlaczego łagodne szampony powinny w teorii bardziej służyć włosom i skórze? Postarajmy się to w miarę przystępnie wyjaśnić.

Łagodny, czyli bez SLESu (i innych siarczanów) – czyżby?
To definicja, którą najczęściej ujrzymy na włosowych (i nie tylko) blogach. Przekonanie o szkodliwości siarczanów wzięło się zapewne stąd, że wieść gminna niesie, jakoby były głównym składnikiem ,,chemii” do prania i czyszczenia (które to przekonanie nie do końca podparte jest stanem faktycznym: patrz np. TU).
Wady (lub raczej cechy, które w niektórych przypadkach będą wadami) produktów z dużą zawartością SLESu (i inych siarczanów, które w składzie poznajemy po prostu po trzyczłonowej nazwie z ,,sulfate” na końcu np.: Sodium Laureth Sulfate, Ammonium Lauryl Sulfate Magnesium Coco Sulfate) są trzy.
Po pierwsze: powyższe (i nie tylko) siarczany to silne detergenty. Mocno odtłuszczają powierzchnie, a więc włosy i skórę również. Trochę szkoda, bo ich uroda i komfort raczej zyskują na obecności cieniutkiej warstewki łoju.
Po drugie: roztwór siarczanów ma zasadowe pH (zależny ozywiście od związku i stężenia; kilka wartości można zobaczyć np. tutaj). Ponieważ naturalny odczyn na powierzchni naszej skóry jest lekko kwaśny, mycie roztworem o zasadowym pH ma raczej działanie niekorzystne. Uważa się także, że pH ma wpływ rozchylanie łusek włosów. W rzeczywistości ten wpływ jest raczej niewielki (polecam zajrzeć TU) Poza tym, produkt, którego używamy, nie jest roztworem SLES czy innego siarczanu w wodzie – zawiera sporo innych związków, w tym modyfikatorów pH. Żeby nie być gołosłowna, zaprezentuję, co pokazuje prymiwny pomiar pH w warunkach domowych:

Oto wskaźnik pH, którego używam w domu i jego skala (muszę docisnąć palcem, bo buteleczka ma naprawdę małą średnicę) – z grubsza – czerwono-pomarańczowo-żółte to pH kwasowe, lekka zieleń – obojętne, chłodna zieleń i wszelkie niebieskości – zasadowe


Oto umieszczone na blacie duże próbki produktów myjących przed testem. Od lewej: mydło o prostym składzie, szampon 1 (CeCe), szampon 2 (Garnier), szampon 3 (Timotei) – wszystkie z siarczanem w składzie, płyn do kąpieli z mydlnicą (Fitomed), płyn do mycia naczyń. Test będzie polegać na tym, że każdy rozrobię z małą ilością wody i dodam kroplę wskaźnika.


Oto próbki po teście. Nie jest on do końca miarodajny, bo nikt nie używa aż tak stężonych produktów myjących, widać jednak, co następuje – jak producent chce zmodyfikować pH, to potrafi. Lekko zasadowe pH ma tylko mydło, szampony są kwasowe,płyn do naczyń dopiero zbliża się do obojętnego.

I wreszcie, po trzecie:
Szampon z detergentem anionowym, także mimo korekty pH, trochę te łuski włosa rozchyli. Dzieje się tak dlatego, że składnikiem myjącym, który adsorbuje się (czyli zbiera się) na powierzchni włosa, jest sporych rozmiarów anion. Zmoczony włos ma leciutki ładunek ujemny. Łuski pokryte detergentem anionowym odpychają się i rozchylają się mocniej, możemy więc zmyć z włosów więcej łoju i wypłukać więcej składników polepszających wygląd, niż byśmy chcieli.

*należy jednak brać pod uwagę, że łuski włosa zawsze rozchylają się, kiedy je zmoczymy (KLIK)

Pierwszy i ostatni argument skłaniają do szukania alternatywy – tj. szamponu myjącego łagodniej.

Alternatywa

Amfoteryczne i niejonowe detergenty używane w kosmetykach nie usuwają warstwy tłuszczowej tak bezwzględnie. Bardziej sprzyjają zatem suchej skórze głowy. Nie rozchylają zmoczonych łusek włosa jeszcze bardziej. Dzięki tym atutom mogą pozwolić szybciej dostrzec efekty pielęgnacji.

Najczęściej jako łagodne szampony, przynajmniej w polskojęzycznej części sieci, określane są te, które zawierają Cocamidopropyl Betaine lub rozmaite alkilopoliglukozydy (Glucosides).

Alkilopoliglukozydy (np. Coco-glucoside, lauryl-glucoside i decyl-glucoside), przynajmniej według obecnego stanu wiedzy są bezpieczne, a ryzyko podrażnień, które powodują – naprawdę niewielkie. Nie udało mi się wprawdzie znaleźć tak obszernych danych, jak na temat SLES, ale już arkusz bezpieczeństwa substancji (np. TU dla Decyl Glucoside) pokazuje różnice – bo czymże jest ryzyko podrażnień oczu po wlaniu do nich nierozcieńczonego detergentu? ;) Dodatkowo, alkilopoliglukozydy można otrzymać używając w znacznej mierze odnawialnych surowców i łatwo ulegają biodegradacji. Naprawdę ciekawe związki, więcej możecie poczytać np. w TEJ pokaźnej cegle. Potencjalna wada? Przynajmniej ja nie umiem po szamponie z tymi związkami rozczesać włosów ;)

Trochę gorzej jest z Cocamidopropyl Betaine (amfoteryczny środek powierzchniowo czynny, w składach kosmetyków także m.in. pod nazwą: Lauramidopropyl Betaine, [3-(Dodecanoylamino)propyl](dimethyl)ammonio}acetate, 2-[(3-Dodecanamidopropyl)dimethylaminio]acetate). Opisywany najczęściej jako bezpieczny, łagodny środek – i istotnie, nie ma negatywnego działania ogólnego, ALE też ma niechlubne papiery (np. tytuł alergenu roku 2004 (tylko popatrzcie na TO towarzystwo w latach kolejnych, brrr) i dość sceptyczny raport HERA)). Alergicy i osoby ze skórą skłonną do podrażnień mogą sobie wziąć do serca, że reakcje na Cocamidopropyl Betaine zdarzają się często i warto ,,przeskanować” w jego poszukiwaniu tył etykietki szamponu z napisem ,,eco”/,,mild”/,,hypo-allergenic”. W każdym razie wiele historii wypadających włosów i pojawiających się łupieży spowodowane jest niewielkim przepływem informacji o drażniąco-uczulającym działaniu tego składnika i jego nadmiernie dobrym ,,PR”.

Czy ,,łagodny” detergent to rzecz względna?
Niestety, powiem to wprost – TAK. To jest rzecz względna. Nie wszystkie składniki tolerujemy tak samo. Produkt może być łagodny dla skóry i mało łagodny dla włosów, może być też łagodny dla włosów i niezbyt łagodny dla skóry. Obserwujmy siebie :)

Czy łagodny detergent oznacza łagodny produkt?
Kosmetyki z amfoterycznymi i niejonowymi detergentami nie wymagają rozbudowanej korekty pH, dzięki czemu skład kosmetyku może być krótszy i przyjaźniejszy dla skóry (może to doskonałe słowo, bo niekoniecznie musi). ZAWSZE możemy znaleźć w składzie konserwant lub wyciąg ziołowy, na który reagujemy źle.

Co zrobić, jeśli żaden ,,łagodny szampon” do mnie nie pasuje?
Łagodne zmywadło różni się od silnego, oprócz rodzaju środków czynnych, też ich stężeniem. Z grubsza każdy z nas to rozumie – wszak, biorąc pod uwagę ,,siłę rażenia”, piwo nie jest tym samym co spirytus ;)
Pozostaje więc zawsze najprostsza opcja: rozcieńczyć. Może być woda, a może coś jeszcze pożyteczniejszego – sok aloesowy, mleko, kisiel z siemienia lnianego czy cokolwiek, co włosy i skóra lubią najbardziej :)

poniedziałek, 9 maja 2016

Scrub do ciała, peeling enzymatyczny i peeling chemiczny do twarzy - przepis

Wiosną jakoś częściej rzucają mi się w oczy reklamy z hasłami typu ,,pokaż nową twarz”, ,,odkryj swoje nowe ciało” etc. Cóż komponowałoby się z tą myślą przewodnią lepiej niż peeling? Usuwamy stary naskórek, witamy nowy i... pełnia radości :D To bez zbędnych wstępów przechodzimy do rzeczy.

1. Relaksujący peeling do ciała solno-cukrowy z magnezem


Scrub solny albo cukrowy z olejkiem to coś, co zna każdy. Z dobrego można w tym wypadku zrobić jeszcze lepsze, dorzucając do składników gorzką sól (siarczan magnezu). Magnez dobrze wchłania się przez skórę, dlaczego więc nie dorzucić sobie tego składnika do organizmu (szczególnie w stresie albo jeśli jest się smakoszem kawy)?

Co trzeba mieć:
-olej (dowolny, polecam rzepakowy, dobry i tani)
-sól lub cukier
-gorzką sól – czyli siarczan (VI) magnezu – do kupienia w saszetkach aptece
-opcjonalnie perfumy lub olejek eteryczny
-naczynie na peeling i coś do mieszania

Przygotowanie:
Mieszamy sypkie składniki. Oleju dodajemy w takiej ilości, żeby konsystencja nam odpowiadała (u mnie proporcje sól-cukier-gorzka sól-olej to mniej więcej 1:1:1:3. Aromatyzujemy perfumami lub olejkiem eterycznym (ostatnio dodałam do niego nawet kultową ,,Przemysławkę” ;) Używamy jak każdego scrubu do ciała.

2. Peeling enzymatyczny z ananasa



Składnikiem aktywnym peelingu jest bromelaina – enzym proteolityczny naturalnie występujący w owocach ananasa. Delikatnie i skutecznie wygładza cerę. Wieczór z peelingiem ananasowym jest wart wypróbowania jeszcze z dwóch powodów – ładny zapach i słodka konsumpcja reszty owocu.

Co trzeba mieć:
-ananasa
-blender (albo cierpliwość do drobnego krojenia i ugniatania widelcem)
-opcjonalnie mąka ziemniaczana

Przygotowanie:
Gruby plaster z środkowej części owocu zblendować na papkę lub bardzo drobno pokroić i ugnieść. W razie potrzeby można go zagęścić dodając mąkę ziemniaczaną.

Stosowanie:
Nałożyć peeling na twarz i pozostawić na około 5 minut. Spłukać dokładnie letnią wodą. Polecam uważać na:
-oczy
-ranki/zadrapania (choć przyspiesza gojenie, to uczucie podczas przebywania na twarzy jest bardzo nieprzyjemne).

3. Peeling do twarzy z kwasem salicylowym

To peeling chemiczny w płynie, oparty na kwasie beta-hydroksylowym. Przeznaczony dla cery z problemem nadmiernego rogowacenia, trądziku i zaskórników. Bez problemu można zrobić go w domu, także bez dokładnej wagi. Proponuję użyć jako rozpuszczalnika mieszaniny wody i alkoholu etylowego (w postaci wódeczki). Mamy wówczas dobrą kontrolę nad stężeniem kwasu, które nie będzie zbyt wysokie (ponieważ kwas prawie nie rozpuszcza się w wodzie, przygotowując klarowny roztwór na pewno nie przekroczymy 10% mas.)

Co trzeba mieć:
-kwas salicylowy
-wódka czysta 40%
-mała łyżeczka/szpatułka i przezroczyste naczynie do mieszania

Przygotowanie:
Niewielką objętość (np. 20-30 ml., czyli dwie łyżki stołowe) wódki wlewamy do przezroczystego naczynia i bardzo małymi porcjami (dosłownie po kilka kryształków-igiełek) próbujemy rozpuścić w niej kwas salicylowy. W momencie, w którym nie uda się rozpuścić więcej i widzimy w roztworze kryształki kwasu, dolewamy odrobinę wódki tak, aby pozostałe resztki się rozpuściły.

staramy się rozpuścić te właśnie drobne kryształki, widoczne w roztworze po lewej stronie - po dodaniu wystarczającej ilości wódki, peeling będzie zupełnie klarowny, jak ten po prawej

Stosowanie:
Nanosimy na cerę za pomocą pędzelka lub płatka kosmetycznego (dobrze jest wtedy ochronić opuszki palców odrobiną tłustego kremu). Zmywamy po ok. pięciu minutach. Ja trzymam trochę dłużej, ale pierwsze starcie zaczęłam od tego.

Kwestie bezpieczeństwa w skrócie:
-Jesteś alergikiem i masz nieszczęście mieć uczulenie na salicylany (np. aspiryna)? Odpuść.
-Jesteś w ciąży? Odpuść.
-Masz aktywne zmiany trądzikowe, zadrapania? Przeczekaj, aż się zagoją.
-Nie jesteś alergikiem? To dobrze, ale sprawdź, czy nie ma miejsca sytuacja, że po prostu o tym nie wiesz. Nie zaczynaj od twarzy, próbę uczuleniową zrób 48 godzin wcześniej na przedramieniu.
-Filtry przeciwsłoneczne obowiązkowe po każdym starciu z peelingiem.