piątek, 11 listopada 2016

Czy domowe sposoby działają? KAWA

Smak i zapach kawy jakoś nigdy mnie nie nęciły. Działanie na skórę - zdecydowanie tak. Peeling kawowy zna niemal każda osoba i ze względu na fantastyczne ścierne i masujące właściwości drobinek nie sposób stwierdzić, że nie robi tego, co powinien.
Ale czy zwykła,mocna kawa może mieć jakieś konkretne i wymierne właściwości dla skóry? Teoretycznie powinna, zawiera przecież kofeinę i sporo przeciwutleniaczy. Te na pewno znajdą się w  wyciągach otrzymanych ,,profesjonalnymi metodami" - ze zwiększeniem kontaktu między fazami, intensywnym mieszaniem, w starannie dobranym rozpuszczalniku. Pytanie, na ile uświadczamy ich obecność w naparze (który z chemicznego punktu widzenia jest tylko produktem pobieżnie wykonanej ekstrakcji gorąca wodą).
Interesują nas przede wszystkim kwestie rozpuszczalności i działania miejscowego.


Skóra na stymulantach
Jeśli chodzi o kofeinę, sprawa jest z grubsza prosta. Kofeina stosunkowo dobrze rozpuszcza się w wodzie - im woda gorętsza, tym lepiej. Jeśli wyciągamy maksimum tzn. zaparzamy drobno zmieloną kawę w kawiarce lub ekspresie, możemy spodziewać się napoju o zawartości kofeiny 212 mg/100g napoju (wg USDA).
Pozytywne skutki działania kofeiny można zauważyć w postaci pobudzenia mikrokrążenia, a więc np.  likwidacji obrzeków pod oczami i redukcji cellulitu. Przyda się zatem także, żeby polepszyć ukrwienie skóry głowy czy miejsc, w których skóra wyraźnie traci jędrność.
Kofeina, jak na związek dość nieźle rozpuszczalny w wodzie, całkiem nieźle radzi sobie z penetrowaniem skóry.
Wykres absorpcji składników stosowanych na skórę (na podstawie wykrywania ich metabolitów w moczu) [źródło]


Swoją drogą, to całkiem dobrze, że związek wchłania się do krwioobiegu - wg najnowszych badań to metabolity kofeiny, nie sama kofeina zapobiegają starzeniu się tkanek skóry i oczu spowodowanych stresem oksydacyjnym. Z tego samego powodu nie tylko kawa wcierana, ale też wypita, może się nam przysłużyć :)

Bogactwo przeciwutleniaczy?
Owszem, kawa zawiera ich całkiem sporo. Problem w tym, że przeciwutleniacze jako spora grupa związków o różnych właściwościach potrafią świetnie rozpuszczać się w wodzie (jak na przykład kwas galusowy), ale też nie rozpuszczać się niemal wcale (jak flawon). W naparze będziemy mieć te rozpuszczalne - z kwasem chlorogenowym na czele (i w przewadze). Mimo, że nie jest to szeroki wachlarz przeciwutleniaczy, to i tak posiada ciekawe właściwości - najbardziej interesującą, poza oczywiście spowalnianiem utleniania jest stymulacja syntezy kolagenu. Co ciekawsze, wyniki uzyskano podczas stosowania na skórę (a przecież związki dobrze rozpuszczalne w wodzie zwykle są dla niej słabo dostępne).

Starając się podsumować całe rozważanie - zarówno picie (niewielkich ilości) kawy, jak i stosowanie na skórę dla urody jest jak najbardziej uzasadnione.
Trochę mi ulżyło, zważywszy, że podczas mojej krótkiej pracy naukowej, wypiłam jej całe morze ;)
Jakże prawdziwy obraz spożywczej strony robienia doktoratu ;) [źródło]