wtorek, 23 maja 2017

30 dni dla włosów - podsumowanie

Moim kwietniowym głównym celem stało się, jak wspominałam w poprzednim wpisie, porządne dociążenie włosów. Drugim celem, który miałam zamiar zrealizować już od jakiegoś czasu, ale bez akcji motywacja była dość słaba, było doprowadzenie do porządku skóry głowy.

Zacznijmy od skóry - problem, przyczyna i lekarstwo ;) 




Jakiś czas temu wpadł mi w ręce szampon ziaja. Zasadniczo, kosmetyki tej marki potrafią być genialne, ale straciłam do nich zaufanie po tym, jak kilka razy doświadczyłam po ich użyciu masakry na oczach i cerze W lutym udało mi się również doświadczyć masakry na głowie.
Używałam już maski i serum z serii, więc nie spodziewałam się żadnych przykrych niespodzianek, może poza tą, że szampon nie będzie moim ulubieńcem. A tu trach, koncertowy świąd i suchość skóry, a potem już tylko łojotok. Nigdy nie miałam problemów ze skórą głowy! Używałam bezkarnie szamponów ze SLES przy każdym myciu i nic, ale od czasu przygody z Ziają zaczęły się problemy. Przetłuszczanie i drobny łupież ciągnęły się za długo, stąd do akcji w kwietniu wkroczyła domowa mikstura złuszczająca i serum VisPlantis z dziegciem. Poza tym, stosowałam wcierkę, regulującą wydzielanie sebum i kojącą skórę głowy. Można powiedzieć, że się udało - skóra głowy jest zadowolona, przetłuszcza się mniej, a ja nie myję już włosów codziennie, tylko co dwa dni i myślę, że wkrótce zejdę do trzech, jak dawniej.

Mycie - ostrożnie i łagodnie
W zasadzie nie widzę dużej różnicy dla włosów pomiędzy łagodnymi, a mocnymi detergentami, może poza tym, że po łagodnych ciężej się rozczesać. Skóra głowy jednak zdecydowanie lepiej reagowała na glukozydy i cocamidopropyl betaine niż SLES, więc przez cały miesiąc skrupulatnie trzymałam się mycia szamponem bez siarczanów. Moja technika mycia to nic wymyślnego - ok. łyżeczkę szamponu rozrabiam w kubeczku z wodą i polewam skórę, a pianą traktuję włosy. Przyznam jednak, że kwiecień ciężko było mi wytrzymać i chociaż cierpliwie rozplątywałam i ostrożnie czesałam włosy po wyschnięciu, to coś jednak zostało mocno nadszarpnięte - moja cierpliwość. Włosy tęsknią za SLESem i powróci do użycia zaraz po udobruchaniu skóry głowy.

Odżywianie i dociążanie

W tym temacie niewiele się zmieniło, a lista stosowanych odżywek jest nadal aktualna. Ostatnio używam ich tylko po myciu, bo włosy lepiej wyglądają, a poza tym przed myciem mam na głowie zazwyczaj olej. W kwietniu zdecydowanie królował ten z orzechów włoskich. Bardzo lubią go moje włosy i cera.

Rewolucja: porządna suszarka z jonizacją (nareszcie!)
Wraz z koniecznością mycia włosów codziennie, a potem co półtora dnia (śmiesznie to brzmi - mam na myśli to, że myłam raz wieczorem, raz rano ;) i totalnie niewiosenną pogodą, potrzeba posiadania suszarki z zimnym, szybkim nawiewem i jonizacją okazała się olbrzymia. Zachwalany Philips z czujnikiem nawilżenia, popularne BaBylissy i Rowenta Silence albo nie odpowiadały mi do końca albo temperaturą nawiewu albo jego siłą albo ceną. Stanęło zatem na Fox Blue Eye i chociaż miałam wątpliwości jeszcze minutę przed otwarciem przesyłki, to okazało się, że jest super. Albo inaczej - ma bardzo mocny i bardzo zimny nawiew oraz jonizację, a właśnie o to mi chodziło. Jeśli szukasz suszarki, która nieelegancko powiedziawszy, ,,urywa głowę" swoim mocnym nawiewem, który jest superzimny, to bardzo ją propsuję. Raczej nie będę kusić się na pełną recenzję, ale dodam, że jest solidna, raczej ciężka i suszy szybciutko.



Podsumowanie

Skóra powraca do normy, więc wcierka i łagodny szampon zostają. Z serum rezygnuję, kończy mi się opakowanie, a nie potrzebuję go już tak bardzo. W maju wkroczę z szamponem ze SLESem (jak zawsze rozcieńczonym).
Jeśli chodzi o pielęgnację włosów, zaczynam dojrzewać do tego, że olej musi być co mycie, a Kallosy czy inne formuły oparte na kondycjonerach, bez dużej ilości aktywnych składników po prostu nie są dla mnie.
Z suszarki natomiast jestem stuprocentowo zadowolona. Włosy wyglądają o niebo lepiej niż po wysuszeniu wysłużonym Philipsem Salon Dry.

Na koniec przypomnę tylko, że przepisy na peeling i wcierkę są tutaj.

3 komentarze:

  1. Też lubisz jojobę w kosmetykach do włosów? ;) Widzę na zdjęciu dwie odżywki z tym olejem. Jak się sprawują?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już przeczytałam twoje recenzje na Wizażu. Kusi mnie ta z Mill Creek Botanicals...

      Usuń
  2. Mill Creek jest świetny, szczególnie jeśli włosy lubią proteiny (w przeciwnym razie może za bardzo usztywniać). U mnie to jedna z odżywek, które lepiej sie sprawdzają, ale i pantenol i keratyna i jojoba, który tak ładnie nabłyszcza... <3

    OdpowiedzUsuń